Parking przy ul. Gałczyńskiego w Zgierzu stał się areną konfliktu. Zamiast wygodnego miejsca dla klientów pobliskich sklepów i lokali, mieszkańcy i przedsiębiorcy mówią dziś o chaosie, absurdach i zastraszaniu. W centrum burzy znalazła się nowa pracownica obsługi parkingu, której zachowanie – jak twierdzą świadkowie – „przekroczyło wszelkie granice”.
11 miejsc bezpłatnych – a reszta z biletem
Na placu przy ul. Gałczyńskiego obowiązują jasne zasady: 11 miejsc postojowych jest bezpłatnych, w pozostałych kierowcy muszą pobrać bilet z parkomatu. Tyle teorii. W praktyce kontrola szybko zamieniła się w źródło konfliktu.
– „Sytuacja dochodzi do absurdów – są obraźliwe komentarze wobec naszych gości i pracowników, próby wystawiania mandatów nawet na prywatnym terenie. Klienci boją się, co ta pani zrobi, bo były przypadki, że ktoś dopiero szedł po bilet, a już miał wezwanie za szybą” – mówi Kamil Hejduk, właściciel lokalu Hejdi Kebab.
Absurdalne mandaty i groźby wobec klientów
Relacje przedsiębiorców i kierowców brzmią jak scenariusz kiepskiego filmu. Według świadków, mandaty trafiały na szyby samochodów osób, które dopiero co wysiadły, by pobrać bilet. Pojawiły się także kontrowersyjne sytuacje z udziałem osób niepełnosprawnych.
– „Koleżanka miała glejt inwalidzki z Zarządu Dróg, a mimo to dostała mandat. To jest niemoralne, tak się nie traktuje ludzi” – opowiada jeden z kierowców.
Inny dodaje: „Byłem pięć minut, chciałem rozmienić dwa złote. Wyszedłem, a mandat już za szybą. Zgłosiłem sprawę na policję. Ona jeszcze zaczęła na mnie krzyczeć”.
Przedsiębiorcy twierdzą, że policja interweniowała już co najmniej dwa razy. W jednym z przypadków kobieta miała grozić klientowi… pałką teleskopową.
Wspólny front przedsiębiorców
Na sytuację zareagowali lokalni przedsiębiorcy. Pod wspólnym pismem skierowanym do firmy zarządzającej parkingiem podpisało się siedem biznesów: Heidi Kebab, warzywniak, sklep mięsny, apteka, delikatesy i sklep zoologiczny.
– „Przede wszystkim domagamy się przeszkolenia tej pani i wyznaczenia jasnych standardów, żeby każdy miał te kilka minut na pobranie biletu. No i oczywiście podstawowych zasad kultury” – podkreśla Kamil Hejduk.
W piśmie przedsiębiorcy żądają też określenia ram czasowych – tak, by kierowcy nie byli karani w momencie, gdy dopiero zmierzają do parkomatu.
Pracownica zawieszona, sprawa w toku
Jak ustaliliśmy, firma zarządzająca parkingiem chwilowo zawiesiła pracownicę. Prowadzone jest postępowanie wyjaśniające. Przedsiębiorcy jednak nie kryją obaw – nie wiedzą, jak długo potrwa procedura i czy sytuacja nie powróci.
– „Chcemy po prostu spokoju. Żeby parking działał normalnie, bez krzyków i zastraszania klientów” – dodaje Hejduk.
Klienci zrażeni, biznesy pod presją
Właściciele sklepów i lokali przy Gałczyńskiego nie mają wątpliwości – konflikt odbija się na ich działalności. Klienci zrażeni atmosferą i obawą przed mandatem wybierają inne miejsca na zakupy.
– „To wpływa na wizerunek firm, ludzie boją się tu parkować. Zamiast spokojnie zrobić zakupy, zastanawiają się, czy wrócą bez wezwania za szybą” – mówi jeden z przedsiębiorców.
Co dalej z parkingiem?
Spór o parking pokazuje, jak łatwo brak wyobraźni i kultury w obsłudze może uderzyć nie tylko w klientów, ale i w lokalny biznes. Przedsiębiorcy liczą, że zarządca szybko wyciągnie wnioski i wprowadzi jasne zasady, które przywrócą normalność.
Czy zarządca parkingu opanuje sytuację i przywróci zaufanie klientów? A może konflikt dopiero się rozpoczyna?
Co o tym sądzicie – czy przedsiębiorcy słusznie walczą o swoje prawa, czy to tylko „burza w szklance wody”?




